Siedem koncertów emanujących podwójnie świąteczną atmosferą przyniosły tegoroczne Misteria Paschalia (25-31 marca 2013). Już od dekady krakowski festiwal przyciąga tłumy miłośników muzyki dawnej, pragnących spędzić czas Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy w szczególnej oprawie. Jubileuszową edycję uświetnili artyści, którzy w ostatnich latach zdobyli największe uznanie w oczach dyrektora artystycznego wydarzenia Filipa Berkowicza i Krakowskiego Biura Festiwalowego. Wśród zaproszonych nie mogło zabraknąć Jordiego Savalla, Marca Minkowskiego i Fabio Biondiego, uhonorowanych przy tej okazji symbolicznymi kluczami do bram miasta. Przyjrzyjmy się muzycznym toastom, jakie wznieśli ci trzej wielcy przyjaciele festiwalu.
Jordi Savall (na zdjęciu) pierwszy koncert w naszym kraju zagrał czterdzieści lat temu, w ramach festiwalu Muzyka w Starym Krakowie. Miasto było wtedy ciemniejsze niż teraz, zasnute dymami z kominów – wspomina kataloński wizjoner. Od pięciu lat powraca on pod Wawel z zespołami Hespèrion XXI i La Capella Reial de Catalunya, by prezentować tu swoje wielobarwne freski historyczno-muzyczne: Łzy Carravagia (światowe prawykonanie koncertowe), Jeruzalem, La Ruta de Oriente, Tragedia Katarów czy Dynastia Borgia.
Przywieziony w tym roku premierowy „Copernicus” to napisany specjalnie na jubileusz festiwalu muzyczny model „europejskiego wszechświata” z końca XV i początku XVI w. Jądro projektu stanowiły najważniejsze epizody z życia genialnego astronoma, na orbity natomiast wyniesiono elementy tła historycznego jego czasów (np. ogłoszenie 95 tez przez Marcina Lutra czy wygnanie Żydów z Hiszpanii). I tak, obok kompozycji Heinricha Isaaca, sefardyjskich pieśni czy tureckich marszy, w kościele św. Katarzyny rozbrzmiewały utwory polskich twórców, dobrane w konsultacji z krakowskimi muzykologami (głównie z dr Jakubem Kubieńcem, UJ). Anonimowy O najdroższy kwiatku, Cracovia civitas Mikołaja z Radomia (prawdop.), Alleluja Sebastiana z Felsztyna, Ortus de Polonia Jerzego Libana z Legnicy czy Nakłoń na mnie ucho twoje Wacława z Szamotuł w interpretacji Savalla to nie lada gratka dla entuzjastów naszej muzyki dawnej.