Polmic - FB

koncerty

2003 2004 2005 2006 2007
I II III IV V VI VII VIII IX X XI XII

Wspomnienia o Marku Stachowskim

Odszedł od nas wielki przyjaciel, wspaniały człowiek, prawdziwy humanista. Łączyła nas prawie 50-letnia przyjaźń. Był kiedyś jednym z najwspanialszych moich uczniów, a później wspaniałym pedagogiem i rektorem Akademii. Trudno nam wszystkim zapełnić pustkę po Jego odejściu. Wniósł ogromny wkład w muzykę współczesną i polską szkołę kompozytorską.
Elżbieta i Krzysztof Pendereccy

Mija rok od śmierci mojego przyjaciela Marka Stachowskiego, którego w naszej wieloletniej znajomości traktowałem jak najdroższego brata i osobę zawsze godną najwyższego podziwu w jego prawości, dobroci, szczerości, erudycji, wysokiej pozycji artystycznej i wreszcie d z i e l n o ś c i, jaką okazał zwłaszcza w ostatnim okresie choroby. Jestem dumny, że znalazłem w moim życiu takiego człowieka, który stał się moim przyjacielem.
Jest trudne do pojęcia aby w pełnej świadomości śmiertelnej choroby zachować tyle godności, tyle optymizmu i spokoju, który udzielał się również jego otoczeniu, a także i mnie, pełnemu do ostatnich godzin życia Marka nadziei, że pokona chorobę. Mimo świadomości sytuacji – śmierć jego była dla mnie tragicznym zaskoczeniem.
W niespełna dobę po jego odejściu rozpocząłem komponować Elegos poświęcone pamięci Marka, jako ratunek na pustkę i chęć duchowej współobecności z nim przez wszystkie godziny pracy nad tym utworem.

Zbigniew Bujarski

(…) Instrumentem przez Marka Stachowskiego wyróżnionym była wiolonczela. Jej timbre, głęboki i ciemny, stawał się coraz bardziej głosem osobistym kompozytora. Zaczął odzywać się coraz częściej w ostatniej fazie twórczości, od Concerto per violoncello (1988), po utwór poruszający do głębi, opatrzony skromnym tytułem Recitativo e preghiera (1999), dedykowany „pamięci żony”. I wiolonczela też zabrzmiała w kościele św. Anny w chwili ostatniego pożegnania. (…)
Mieczysław Tomaszewski [wypowiedź z „Tygodnika Powszechnego”]

Wątpię, czy umiem wyrazić słowami to, co czuję, gdy myślę o Marku Stachowskim. Mógłbym napisać o tym, że był dla mnie uosobieniem elegancji i dobrego smaku, że roztaczał prawdziwy czar subtelności, że cała jego postawa, a już zwłaszcza timbre jego głosu, którego nie potrafię zapomnieć, promieniowały serdeczną zachętą do rozmowy. Że posiadał ten rodzaj wiedzy muzycznej, który płynie z wewnętrznej pasji i miłości do sztuki – o tym mógłbym napisać także. Ale to tylko słowa, które wiatr rozwieje. Uczyńmy raczej, aby przyszłe pokolenia mówiły o Marku Stachowskim nie, że „był”, lecz że „jest” – jak się zwykło mówić o wielkich twórcach, kiedykolwiek żyli. Bądźmy inicjatorami wykonań jego dzieł, aby weszły one na stałe w obieg kultury. W nich bowiem On jest w istocie – i pozostanie ten sam, jakim znaliśmy Go my.
Maciej Negrey

Słuchając dziś znakomitej muzyki Marka Stachowskiego, potwierdzającej, że w XXI wieku może być ona piękna, głęboko przejmująca i pełna szlachetnej ekspresji, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że za chwilę wejdzie uśmiechnięty Marek i powie: „Cześć Krycha”. Niestety, prawda jest inna. W naszym życiu muzycznym i koleżeńskim powstała nieodżałowana strata i głęboki żal, że z natchnienia Marka nic nowego już nas nie zachwyci. Jaka to wielka szkoda! Nigdy nie przypuszczałam, że te słowa będę składać pamięci Kolegi, Przyjaciela, znakomitego Człowieka i Twórcy.
Krystyna Moszumańska-Nazar

"Marek i muzyka"
Był wspaniałym człowiekiem, kolegą, „szefem”, przyjacielem. Wybitny kompozytor, znawca muzyki, erudyta, wielki humanista o szerokich horyzontach. Muzyka była jego wielką miłością. Przy całym jego znawstwie i najwyższej klasy profesjonalizmie – zawsze pozostawał w pewnym sensie zapalonym melomanem.
Niezapomniane pozostaną chwile, kiedy pośród licznych obowiązków, między zebraniami, spotkaniami, zajęciami, biurokracją, której nie lubił – rozlegały się dźwięki pięknych fortepianowych przeróbek wielkich symfonii: Beethovena, Brahmsa. Kiedy indziej rozbrzmiewały improwizacje na znane tematy, nierzadko ragtimy, czy bluesy. To Pan Rektor – Marek – zasiadał w Rektoracie do marnego pianinka i „przełamywał” atmosferę urzędowania.
On kochał muzykę, on jej potrzebował.

Teresa Malecka

Muzyka profesora Marka Stachowskiego jest zjawiskiem pełnym poezji, genialnej prostoty i wrażliwości na świat. To wielkie szczęście być pierwszą wykonawczynią Jego utworów. Ukochał wiolonczelę szczególnie, zapewne z uwagi na brzmienie, pełne ciepła i człowieczeństwa.
Dorota Imiełowska

Koncert poświęcony pamięci profesora Marka Stachowskiego ma dla nas wymiar szczególny i symboliczny. To właśnie Jego kompozycja była pierwszym utworem nad którym pracowaliśmy jako formujący się zespół. Obecność kompozytora na próbach była dla nas niezwykle inspirująca. Entuzjazm Profesora, życzliwość i pogoda ducha pomogły nam uwierzyć w siebie, a uśmiech, którym nas obdarzał, odnajdujemy w Jego muzyce.
Dziękujemy.

Orkiestra Akademii Beethovenowskiej

Dyrygując utworami prof. Marka Stachowskiego zawsze odczuwam jego niezwykle silną, wewnętrzną potrzebę przekazania poprzez dźwięki wielu najszczerszych, często bardzo głęboko ukrytych myśli i uczuć. Może właśnie dlatego jest ta muzyka tak czysta, piękna i prawdziwa.
Marek Pijarowski

Powrót