Polmic - FB

relacje i recenzje wydarzeń

Muzyczna uczta w pałacu Żelazno

dDolnośląski Festiwal Muzyczny, podążając za swoją tegoroczną ideą (Lux Aeterna) i realizując bardzo bogaty i różnorodny program sezonu, dotarł do pałacu Żelazno. W jego pięknych i bardzo przyjaznych wnętrzach wysłuchaliśmy w niedzielę 22 października utworów przygotowanych przez LutosAir Quintet.

Zespół, który założyli muzycy Narodowego Forum Muzyki, gra w składzie: Alicja Kieruzalska (fagot), Jan Krzeszowiec (flet), Wojciech Merena (obój), Maciej Dobosz (klarnet) i Mateusz Feliński (róg). Młodzi wykonawcy występują wspólnie piąty rok, a ich renoma sprawia, że są zapraszani na wiele festiwali, często koncertują w Polsce i za granicą (w tym w Egipcie). Na jesienny wieczór muzycy zaproponowali licznej publiczności pałacu ciekawy repertuar, złożony z kompozycji, które świetnie zilustrowały możliwości i kompetencje kwintetu. Artystyczne, techniczne, a także te, które są bardzo istotne w tej edycji DFM, czyli umiejętności nawiązania bliższego, niż w zwykłych salach koncertowych, kontaktu z audytorium.

Co złożyło się na program? Znakomicie wybrzmiał Kwintet na instrumenty dęte Tadeusza Szeligowskiego, utwór z roku 1953, świadczący o tym, że ten ważny dla muzyki polskiej kompozytor umiejętnie i ciekawie łączył wpływy różnych tradycji z nowymi trendami i technikami twórczymi.

Dla słuchacza koncertu i piszącego te słowa najważniejszym dziełem programu był bez wątpienia Kwartet smyczkowy F-dur op. 96 (amerykański) Antonína Dvořáka w interesującej aranżacji Davida Waltera. Z dwóch prostych powodów. Po pierwsze, artyści zdecydowali się wykonać go w całości dla podkreślenia siły wyrazu i zaprezentowania programu kompozycji należącej do tzw. trylogii amerykańskiej autora. Po drugie, to taki utwór, w którym sprawdza się powiedzenie Dvořáka: „Ołówek to wspaniały wynalazek” - mawiał i zaraz dodawał – „jeszcze wspanialszym jest gumka”. W Kwartecie to się sprawdza. Nie ma w nim żadnego nadmiaru. Zapewne został wymazany. Warto w tym miejscu przytoczyć jeszcze jeden aforyzm autora symfonii „Z Nowego Świata”: „Uczcie się grać na instrumentach dętych. Jak będziemy mieli samych skrzypków, to co będzie można napisać?”. Muzycy LutosAir na pewno wzięli to sobie do serca.

Na zakończenie zaplanowanego na wieczór programu usłyszeliśmy Rumuńskie tańce ludowe Beli Bartóka, czyli sześć króciutkich kompozycji inspirowanych muzyką, jaką pracowicie przez lata gromadził węgierski twórca. Warto dodać, że w zbiorach miał ponad 6 000 melodii i wiele z nich zaaranżował, dał się nimi zainspirować. Dlatego też nie dziwi utarta już muzykologiczna opinia, że Bartókowi udało się dokonać syntezy tradycji ludowej z europejskim językiem muzycznym. Dowód na takie przekonanie usłyszeliśmy za sprawą LutosAir Quintet.

Mieczysław Kowalcze