Polmic - FB

relations and reviews

Premiera „EkoOpery” w Elektrowni Powiśle w Warszawie

EkoOpera21 czerwca 2021 w Elektrowni Powiśle w Warszawie miała miejsce premiera sztuki EkoOpera, którą wystawił Teatr Pijana Sypialnia w ramach autorskiego cyklu “Teatr na leżakach”. I rzeczywiście, licznie zgromadzona publiczność oglądała spektakl pod chmurką (pogoda była bardzo sprzyjająca), siedząc na leżakach lub na... trawie. EkoOpera została przyjęta entuzjastycznie. Ta wielowątkowa opowieść o skomplikowanej ludzkiej psychice niesie pewną prawdę o nas samych, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.

Relacje międzyludzkie są wdzięcznym (podejrzewam, że i kuszącym) tematem dla twórców sztuk wszelakich. Ale jak opowiedzieć je na nowo - tak, aby nie otrzeć się o banał i odnaleźć w nich choć cień oryginalności? W końcu (ponoć) wszystko już było. A jednak… Sławomir Narloch - reżyser i scenarzysta EkoOpery, sięgnął do mrocznej strony ludzkiej psychiki, odkrywając, czego boimy się najbardziej. Nie, wcale nie drugiego człowieka, ale tego, co tkwi w każdym z nas. Całości dopełniają utwory Daniela Zielińskiego śpiewane przy akompaniamencie zespołu muzycznego, które wnoszą do tego świata powiew opery.

 

Spektakl zaczyna się całkiem niewinnie - czwórka przyjaciół trafia do prowincjonalnego pensjonatu „Wenecja”, żeby odpocząć i przy okazji nawzajem obedrzeć się ze złudzeń, którymi karmią się od lat.

Franciszek (Jan Bogdaniuk), poza aspiracjami do zostania… papieżem, ma wiele do powiedzenia w kwestii szeroko pojętej moralności. Potrafi wytykać innym ich przywary, jednak sam desperacko odcina się od tego, aby zobaczyć, że jego życie jest jednym wielkim niespełnieniem. Pewnie dlatego widzi drzazgę w oku brata, ale nie dostrzega belki w swoim. Wszystko to odbywa się pod płaszczykiem “perfekcyjnej” religijności, która jest wyzuta z uczuć. Czy to nie jedna z naszych narodowych wad?

W bardzo czytelnej opozycji do Franciszka znajduje się Dario – wulkan energii, spontaniczności i radości z życia. Choć z drugiej strony to postać o wiele bardziej złożona niż mogłoby się wydawać. Nie chce mieć dzieci, a rozkochane w nim kobiety porzuca w imię obrony naszej planety przed przeludnieniem. I to jest w zasadzie jedyne nawiązanie do EkoOpery, mające bezpośredni związek z którymś z bohaterów. Wątki ekologiczne pojawiają się jeszcze jako wprowadzenie do pierwszej i drugiej części spektaklu (w tej roli Stanisław Dembski). Moim zdaniem są mocno oderwane od fabuły i chyba tylko one uzasadniają tytuł sztuki, który – nawiasem mówiąc – nie bardzo do niej pasuje. W każdym razie w tej “galerii osobliwości” pojawiają się jeszcze dwie osoby, których relacja jest dalece niejednoznaczna… Felicja (Klara Chauvin) i Marcel (Wojciech Gawrych) to na pierwszy rzut oka para, jednak dosyć szybko okazuje się, że są rodzeństwem. Ich niezdrowe, wręcz pasożytnicze przywiązanie do siebie, karmi się niepogodzeniem się ze śmiercią rodziców w wypadku samochodowym. Może nie będzie to najelegantsze porównanie, ale Felicja zdaje się być odciętym od emocji lodowcem. Nie chce zostać sama, dlatego tak kurczowo trzyma się swojego brata. Marcel nieśmiało próbuje poluzować te więzy, a pomaga mu w tym Julka…

Energiczna dziewczyna pracuje w „Wenecji” i poświęca się swojemu zajęciu bez reszty. Urocza gaduła? Pozornie może się tak wydawać, ale tak naprawdę Julka boi się bliskości, przez co – paradoksalnie – wdaje się w liczne romanse z gośćmi pensjonatu. Podobnie jak Felicja i Marcel, tak i ona tkwi w zależnościowej relacji ze swoją przełożoną Wenecją… Kobieta – mogłoby się wydawać spełniona i szczęśliwa – w rzeczywistości świadomie uczestniczy w dziwnej grze z Julką…

Bardzo szybko kolejne postacie odsłaniają przed widzami swoje prawdziwe ja, tocząc między sobą przedziwną grę naładowaną napięciem, emocjami i niewypowiedzianymi słowami. To wywołuje efekt kuli śniegowej, której w pewnym momencie nie da się już powstrzymać i niszczy ona wszystko, co napotka na swojej drodze, czyli fałsz, obłudę i świętoszkowatość. Odsłania tym samym zasklepionych w swoich ranach ludzi, którzy nie potrafią sobie pomóc (pewnym wyjątkiem jest tu Dario), krzywdząc siebie coraz bardziej. To ślepe zapatrzenie w otwieranie oczu innym na ich biedę nie ma nic wspólnego z troską i miłością o drugiego człowieka. Wręcz przeciwnie – jest to zasłona dymna służąca temu, aby samemu nie zostać zdemaskowanym…

W tym groteskowym świecie farsa goni farsę. Podejrzewam, że to świadomy zabieg, aby poprzez tak wyraźne przejaskrawienia pokazać dramat współczesnego człowieka, który nie dość, że jest zagubiony w świecie, to na dodatek coraz bardziej zatraca się w swoich imaginacjach. Fabuła spektaklu jest dzięki temu bardzo nieoczywista, zaskakuje, skłania do refleksji nad sobą i otaczającymi nas ludźmi. Na dodatek trzyma w niepewności do końca, kiedy mogłoby się wydawać, że gorzej już być nie może…

Niewątpliwym walorem EkoOpery są wyraziście nakreślone portrety psychologiczne jej bohaterów, podkreślone niezwykle przekonującą grą aktorską. Chłód Felicji potrafi przeszyć serce, a niefrasobliwość Darii wzbudza sympatię, w przeciwieństwie do protekcjonalnego stylu Franka. Wenecja skutecznie stwarza pozory najrozsądniejszej z całego towarzystwa. Julka potrafi zirytować swoim słowopotokiem, natomiast Marcel jest autentyczny zarówno wtedy, kiedy jest tłamszony przez siostrę, jak i w momencie, kiedy zaczyna wyrywać się z jej sideł.

Przez swoją złożoność spektakl nie jest łatwy w odbiorze, jednak nie traktuję tego jako minus. Podejrzewam, że ci, którzy poczują ducha EkoOpery – sztuki czerpiącej z życia i na nie wpływającej, nie będą żałować. Kto wie, może odkryją w niej coś, co pozwoli im łaskawiej (lub nie) spojrzeć na siebie?

Przemysław Sobolewski

Informacje o spektaklu – na stronie http://pijana-sypialnia.pl/index.php/ekoopera/