Polmic - FB

opisy książek (K)



Kanold Barbara

Z batutą i Capellą


Wydawnictwo Oskar, Gdańsk 2015, s. 182

Założony w 1981 roku przez pięciu wokalistów, z czasem stał się muzyczną ozdobą wszystkich ważniejszych uroczystości nad Motławą. Capella Gedanensis – gdański zespół wokalno-instrumentalny, który podbił serca wielbicieli muzyki poważnej w kraju i za granicą. Jego siłą stał się wszechstronny repertuar, nawiązujący zarówno do muzyki dawnej – renesansu i baroku, jak i współczesnej. Oratoria i kantaty Bacha, Mozarta czy Schuberta to tylko próbka możliwości Capelli. Nad wszystkim od ponad 30 lat czuwa jej założycielka, profesor Alina Kowalska-Pińczak. Człowiek, dosłownie i w przenośni, orkiestra: dyrygent, wykładowca Akademii Muzycznej, profesor nauk muzycznych. Laureatka wielu prestiżowych nagród m. in. Medalu Komisji Edukacji Narodowej i medalu Zasłużony kulturze – Gloria Artis. Opisaniem jej życia zajęła się Barbara Kanold, a efektem jest książka Z batutą i Capellą. To kolejna odsłona cyklu "Znani Gdańszczanie" – wywiadów-rzek z wybitnymi przedstawicielami nadmotławskiego grodu. Tym razem autorka podąża w podróż, której ślady wyznaczają soprany, alty i basy…

Barbara Kanold – choć pochodzi z Wielkopolski, za swoje miejsce na ziemi uznaje Gdańsk. Dziennikarka, publicystka, recenzentka telewizyjna i teatralna. Związana ze szkolnictwem artystycznym – pełniła funkcję wicedyrektora Państwowej Szkoły Baletowej. Współpracowała także z Danutą Baduszkową jako kierownik literacki Teatru Muzycznego w Gdyni. Jest autorką cyklu "Znani Gdańszczanie", w swoim dorobku ma rozmowy ze Stanisławem Michalskim, Andrzejem Perepeczko, Andrzejem Januszajtisem i arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim.

Fragment tekstu – Moją rolą jest przede wszystkim zespolenie wokalistów z instrumentalistami w jedną całość. Staram się wypracować wspólne szczegóły interpretacyjne, każdy z muzyków notuje w partyturze wszystkie moje uwagi. Żartujemy, że ołówek i gumka stanowią podstawowe narzędzia ich pracy, jest w tym dużo prawdy. […] Początkowo śpiewałam z zespołem wokalnym, a „dyrygowałam” nutami, które trzymałam w ręku. Wykonawcy patrzyli na mnie kątem oka, nie było to za ładne, a ja musiałam się uczyć podwójnej roli. Takie dyrygowanie, od środka, zawsze może stwarzać niespodzianki, może nie być dla artystów zrozumiałe. Zdecydowałam więc, nie bez zgody zespołu, odłożyć dawne obostrzenia i dla osiągnięcia lepszego efektu wybrałam dyrygowanie klasyczne, stojąc twarzą do muzyków.

(tekst od wydawcy, luty 2015)