Polmic - FB

newsy ze świata

NOWOJORSKA KRONIKA MUZYCZNA: Roman Markowicz - FOCUS 2011

Focus 2011 - koncert w Alice Tully Hall w Lincoln Center, fot. Hiroyouki Ito Znakomita nowojorska uczelnia muzyczna The Juilliard School dorocznie prezentuje kilkudniowy festiwal muzyki współczesnej, którego kuratorem jest Joel Sachs, jedna z najwybitniejszych postaci tego kierunku muzyki. W tym roku ostatnie dni stycznia po raz kolejny poświęcone były festiwalowi FOCUS 2011, który w całości poświęcony został współczesnej muzyce polskiej.

Na terenie Juilliard School Joel Sachs jest nie tylko pedagogiem wydziału historii muzyki, ale kierownikiem New Juilliard Ensemble, który założył, jak również pianistą, dyrygentem, autorem licznych publikacji i przede wszystkim niestrudzonym propagatorem muzyki nowej. Zasięg jego wiedzy jest wręcz zatrważający, a zainteresowanie muzyką polską i jej nowojorskie prezentacje datują się od dawna. Zaznaczyć na samym początku należy, iż wspomniany festiwal odbył się przy znacznej pomocy, wsparciu i wysiłkach Instytutu Kultury Polskiej w Nowym Jorku, a szczególnie kierowniczce ich działu muzycznego pani Annie Perzanowskiej. Podczas wyprawy do Polski Sachs zgromadził partytury, które przedstawiać miały przekrój nie tylko współczesnej muzyki polskiej, ale też kierunków, jakimi podążała. Na przestrzeni sześciu dni usłyszeliśmy więc cztery koncerty solowo-kameralne w sali Paul Hall oraz dwa koncerty w Alice Tully Hall, podczas których Sachs zaprezentował najpierw swój zespół New Juilliard Ensemble, a na zakończenie najlepszą szkolną orkiestrę Juilliard Orchestra. Finałowy koncert, którego dyrygentem był tym razem Jeffrey Milarsky w całości poświęcony został dziełom Witolda Lutosławskiego.

Zainteresowanie festiwalem było znaczne: podczas codziennych koncertów w Paul Hall niemal wszystkie miejsca były zajęte, a jeszcze większe powodzenie miały weekendowe koncerty w Tully Hall. Jak można sobie było wyobrazić pośród prezentowanych kompozytorów znalazły się znane w Ameryce nazwiska Bacewiczówny, Lutosławskiego, Pendereckiego, Góreckiego, czy przebywającej tu od lat Marty Ptaszyńskiej. Obok nich pojawiły się nazwiska albo mniej znane, albo dotąd zupełnie anonimowe: spora grupa młodych kompozytorów, z twórczością których nie spotkałem się dotąd. Poza Lutosławskim, każdy z kompozytorów, nawet tych najsłynniejszych reprezentowany był jedną kompozycją.

Programy w Paul Hall posiadały pewien kształt i charakter: każdy z nich na przykład rozpoczynał się od kompozycji na wiolonczelę solo (Penderecki, Paweł Mykietyn, Andrzej Krzanowski, Eugeniusz Knapik), każdy również prezentował kwartet smyczkowy (Marek Stachowski, Aleksander Lasoń, Henryk Mikołaj Górecki, Tadeusz Baird). Przeważały kompozycje solowe, ale obok takowych słyszeliśmy pieśni z fortepianem (Stanisław Moryto), tradycyjne zestawienie skrzypiec z fortepianem (Aleksander Nowak) i z organami (Augustyn Bloch). Inny interesującym zestawieniem był duet klawesynu z elektronicznymi efektami (Jerzy Kornowicz). Dwa programy poprzedzone zostały dodatkowymi prelekcjami: pierwsza była rozmową Joela Sachsa z z kompozytorami Elżbietą Sikorą i Jerzym Kornowiczem oraz Andrzejem Kosowskim z PWM i Tadeuszem Wieleckim, dyrektorem festiwalu "Warszawska Jesień" na tematy kierunków, którymi postępowała współczesna muzyka polska; drugą była prezentacja muzyki elektronicznej przy udziale Łukasza Szałankiewicza. Podczas tej ostatniej usłyszeliśmy (i zobaczyliśmy na ekranie) przykłady kompozycji Krzysztofa Knittla, Mateusza Bienia, Marka Chołoniewskiego oraz Łukasza Szałankiewicza.

Wydaje się, że osiągnięto raczej zrównoważony balans prezentacji ważnych polskich kompozytorów, jeśli nawet kilka nazwisk, jak wysoce-modernistyczna Hanna Kulety, czy najbardziej chyba znany kompozytor muzyki do filmów - Zbigniew Preisner, byli nieobecni. W przygotowaniu tak szeroko zarysowanego przeglądu musiały nastąpić nieoczekiwane zmiany i tak na przykład oryginalnie zaplanowana organowa kompozycja Witolda Szalonka wykonana została - rewelacyjnie zresztą! - w wersji fortepianowej przez Chena Hana. Jeśli chodzi o samo przygotowanie, to nie mam słów wystarczającego uznania i entuzjazmu dla młodych, nadzwyczajnie dobrze przygotowanych wirtuozów z Juilliard School. Wszystkie wykonania nosiły znamię profesjonalizmu: nie wiem, czy pewne ustabilizowane grupy, albo wykonawcy mający któreś z tych kompozycji w repertuarze (jeśli owe dzieła są częścią czyjegoś repertuaru) byłyby w stanie zaoferować lepiej przygotowane produkcje. Ale wykluczając tę alternatywę, żadna z prezentacji nie była mniej niż doskonała. Jest to o tyle godne podziwu, iż czas na przygotowanie tych wymagających i nieznanych nikomu partytur (poza kilkoma: Capriccio Pendereckiego, Kwartet "Już się zmierzcha” Góreckiego i prezentowanych w ostatnim programie dzieł Lutosławskiego, większość była premierami na naszej półkuli) był stosunkowo ograniczony i nie było chyba okazji na „ogranie” ambitnego, trudnego repertuaru. Zdumienie więc mogło budzić, iż kilku młodych odważnych muzyków wykonało swoje produkcje z pamięci (Filo d’Arianna Eugeniusza Knapika z wiolonczelistą Jordanem Hanem oraz w tym samym programie Erotiques Joanny Bruzdowicz z pianistą Davidem Aladashvili). Wspomniana uprzednio nadzwyczaj trudna kompozycja na organy Szalonka została opanowana przez pianistę w ciągu zaledwie kilku tygodni. Nie mniej impresywne czy wręcz autorytatywne były interpretacje dzieł Lutosławskiego: Koncertu wiolonczelowego (1969-70) z młodziutkim Jayem Campbellem, a także Partity ze skrzypaczką Arianną Warsaw-Fan. W programie poświęconym Lutosławskiemu Jeffrey Milarsky pewną ręką prowadził „szkolną” orkiestrę, której entuzjazm i instrumentalne rzemiosło byłoby chyba do pozazdroszczenia przez profesjonalne zespoły, poza może najsłynniejszymi.

Nie zaszkodzi dodać, że koncertom towarzyszyła starannie i atrakcyjnie opracowana książeczka programowa, stanowiąca również cenną pamiątkę z festiwalu. Tak więc był to podwójny sukces: znanej muzycznej instytucji i polskiej kultury, która jako jedna z nielicznych zasłużyła sobie na własny festiwal. Brawo Joel Sachs, brawo Juilliard School i brawo Instytut Kultury Polskiej w Nowym Jorku, który raz jeszcze zrealizował kawał dobrej roboty.

Roman Markowicz, Nowy Jork - 4 lutego 2011