Polmic - FB


Newsletter WJ2008

ZKP odpowiada na publikacje dotyczące WJ 2008

Związek Komporytorów Polskich - organizator festiwalu "Warszawska Jesień" informuje, że w dniu 4 października Tadeusz Wielecki - dyrektor artystyczny festiwalu, wysłał do redaktora naczelnego "Dziennika" odniesienie do recenzji tegorocznej "Warszawskiej Jesieni" autorstwa Michała Mendyka. Odniesienie to nie zostało przez gazetę zamieszczone. Tego samego dnia odpowiedź na artykuł posłał także Krzysztof Knittel - wiceprezes Związku Kompozytorów Polskich.

Tydzień później, po publikacji na łamach gazety tekstu Krzysztofa Knittla oraz odpowiedzi na nie Michała Mendyka, ZKP skierował do "Dziennika" pismo z prośbą o sprostowanie informacji zawartych w tym ostatnim, dotyczącej rzekomego ograniczenia przez ZKP swobody wypowiedzi dziennikarzy Programu Drugiego Polskiego Radia. Tekst ten nie został przez "Dziennik" opublikowany.

 

Oto treść wszystkich pism - Komunikatów Związku Kompozytorów Polskich:

  1. Pismo Tadeusza Wieleckiego z 4 października do redaktora naczelnego "Dziennika".

  2. Pismo Krzysztofa Knittla z 4 października do redaktora naczelnego "Dziennika".

  3. Pismo Mieczysława Kominka z 11 października do redaktora naczelnego "Dziennika".

 

WJ 2008 uchem prasy

prasa o WJ 2008Po zakończonej w sobotę, 27 września 2008 roku "Warszawskiej Jesieni" w prasie ukazało się wiele recenzji tegorocznej jej edycji - od tekstów opisujących po krytyczne, od dyskusji po ostre polemiki. Polecamy lekturę!

 

1. Marczyński Jacek I komputer nie pomoże, gdy brakuje talentu Życie Warszawy numer z dnia 22.9.2008
2. Marczyński Jacek Planety dźwięków Stockhausena Życie Warszawy numer z dnia 24.9.2008
3. Hawryluk Jacek Jesień Stockhausena Gazeta Wyborcza numer z dnia 29.9.2008
4. Marczyński Jacek Wizjoner i nudna reszta Rzeczpospolita numer z dnia 29.9.2008
5. Mendyk Michał Zabawa kolegów zamiast święta melomanów Dziennik numer z dnia 30.9.2008
6. Szczecińska Ewa, Cichy Daniel Po boomie? Tygodnik Powszechny numer 40 z dnia 5.10.2008
7. Knittel Krzysztof Spór o Warszawską Jesień Dziennik numer z dnia 7.10.2008
8. Mendyk Michał Spór o Warszawską Jesień Dziennik numer z dnia 8.10.2008
9. Szwarcman Dorota Jesień da się lubić Polityka numer 41 z dnia 11.10.2008

 

WJ 2008 uchem słuchacza

Tegoroczna WJ była poświęcona między innymi muzyce hiszpańskiej i bez wątpienia została zaprezentowana muzyka wielu znakomitych kompozytorów. Niemniej jednak niezmiernie dziwi fakt, że w programie zabrakło choćby jednego utworu CRISTOBALA HALFFTERA - najbardziej zasłużonego kompozytora dla współczesnej muzyki hiszpańskiej, podczas gdy niektórzy kompozytorzy tego kraju mieli więcej niz jedno wykonanie. To wielka szkoda, że muzyka tego znamienitego kompozytora (...) nie została zaprezentowana w Polsce, tym bardziej, że prawdopodobnie nie będzie prędko okazji ku temu.

(tekst nadesłany - imię i nazwisko autora do wiad. red.)

Finał w fotografiach

Koncert 27 września, godz. 19.30, Filharmonia Narodowa - FINAŁ

 

    

Czytaj więcej: Finał w fotografiach

Finał z The Endem

  Dobry finałowy koncert 51-szej „Warszawskiej Jesieni”. Gwiazdą wieczoru miała być altowiolistka Tabea Zimmermann w Concerto lugubre Tadeusza Bairda z 1975 roku, jednak z powodu choroby nie przyjechała do Warszawy i Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia, pod dyrekcją Jacka Kaspszyka zagrała 4 Esesje z roku 1958. Piękny utwór o tak charakterystycznej dla muzyki Tadeusza Bairda lirycznej atmosferze. Choć napisany 50 lat temu, brzmiał całkiem świeżo. Potem były już utwory świeże datami.

Maqbara (Epitafium na głosy i orkiestrę) to trzecia kompozycja José-Maríi Sáncheza-Verdú prezentowana na tegorocznym festiwalu, którego motywem przewodnim – przypomnijmy – była muzyka iberyjsko-latynoska. Urodzony na południu Hiszpanii twórca przedstawił adekwatne do tego regionu wielokulturowe dzieło, łączące nowoczesny język muzyki europejskiej z arabską tradycją Półwyspu Iberyjskiego. Sensacyjnym solistą w tym refleksyjnym, „funeralnym” utworze był Marcel Pérès, znany badacz średniowiecza, założyciel słynnego zespołu „Organum”. Wystąpił w roli muezina, dostosowując się do niej długą białą szatą o arabskim charakterze.

Utwór Marcina Bortnowskiego…zapatrzony w serce światła, w ciszę (tytuł zaczerpnięty z poezji Eliota) – byłby znakomity, gdyby kompozytor nie przeciągnął nad miarę środkowej części swojego dzieła. Zbyt często współcześni twórcy zapominają o płynącym czasie i cierpliwości słuchaczy, wydłużając narrację dzieła poza adekwatne do jego idei i materiału potrzeby.

Na koniec mieliśmy muzyczny żart – The End, utwór argentyńskiego kompozytora Oscara Strasnoya, który często zadawał sobie pytanie: „jaki jest cel pisania dziś nowej muzyki orkiestrowej, skoro prawie wszyscy, tak publiczność, jak muzycy, chcą tylko i wyłącznie Beethovena?” I skomponował zgrabny pastisz w stylu Beethovena, który perfekcyjnie wykonała Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia pod dyrekcją Jacka Kaspszyka.

To był świetnie ułożony koncert, o wyraźnej dramaturgii, z elementami odpowiednimi dla każdego słuchacza. A jednak przypominałem sobie trochę z żalem wielkie finały „Warszawskiej Jesieni” z innych lat: Pasja Gubajduliny z Jutrznią Pendereckiego jednego wieczoru, cztery symfonie Lutosławskiego, Grisey, Andriessen i Skriabin na dziedzińcu Zamku Królewskiego, opery Eugeniusza Knapika. Były wszakże i w tym roku wielkie wydarzenia (chociaż w środku festiwalowego tygodnia), jak choćby dwa wieczory z muzyką Stockhausena oraz wiele innych ciekawych koncertów. Znów sale były pełne i nawet finałowy koncert cieszył się sporym zainteresowaniem, choć – jak zwykle – wielu z zaproszonych gości, mimo potwierdzenia przybycia, do Filharmonii Narodowej nie przybyło. Po raz pierwszy bodaj w historii „Warszawskiej Jesieni” nie było na finałowym koncercie festiwalu żadnego przedstawiciela Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, głównego mecenasa „Warszawskiej Jesieni”. Był za to Marek Kraszewski, szef kultury w Warszawie, której władze od kilku lat wydatnie „Jesień” wspierają (to w końcu WARSZAWSKA jesień) i było wielu innych gości oraz przyjaciół festiwalu – profesjonalistów i melomanów, albo zwyczajnie słuchaczy ciekawych nowej muzyki, czy nawet tylko przyciągniętych renomą imprezy Związku Kompozytorów Polskich. A Stowarzyszenie Polskich Artystów Muzyków uhonorowało Tadeusza Wieleckiego w dziesięciolecie jego dyrektorowania „Jesieni” Medalem Honorowym SPAM.

Do usłyszenia za rok!

(Mieczysław Kominek)

Stockhausen po latach

Stockhausen w "Koneserze": długi, ciężki, męczący. A jednak ważne wydarzenie tegorocznego festiwalu: nabożeństwo ku czci jednej z najważniejszych postaci muzyki naszych czasów, ale i celebracja cennego wykopaliska.

Skomponowane w latach 1966-69 Hymnen poruszać dziś mogą chyba tylko ogromem przedsięwzięcia. Czterdzieści lat temu musiały być wzorcowym przykładem utworu awangardowego, wykorzystującego w pełni technologie muzyki elektroakustycznej i łączącego nowe środki z klasycznym
instrumentarium orkiestry. Teraz wystawiają na próbę cierpliwość słuchacza, irytują pompatycznością, zwłaszcza zaś zadziwiają prymitywizmem w sposobie wprowadzania cytatów z hymnów narodowych całego świata. Młodzi słuchacze byli zdezorientowani, Stockhausen to przecież guru nowej muzyki. Jednak i guru się starzeją. Dla równowagi wszakże muszę wspomnieć opinię naszego gościa z Norwegii, szefa tamtejszego centrum
technologii elektroakustycznych Jorana Rudiego, którego Hymnen przeniosły w inne rejony rzeczywistości. Zachwycała go robota kompozytorska, konsekwencja w realizowaniu założonej idei, piękno (zgoda, nieco archaicznego) brzmienia i mistrzostwo w łączeniu elektroniki z orkiestrą.

Realizacja Hymnen była wspólnym przedsięwzięciem "Warszawskiej Jesieni", Niemieckiej Rady Muzycznej, festiwalu Milano Musica i miasta Pforzheim, gdzie też warszawska realizacja Hymnen zostanie przedstawiona.  Grała w "Koneserze" młodzieżowa orkiestra "European Workshop for Contemporary Music", znana z poprzednich "Jesieni", na których występowała jako Młodzieżowy Zespół Polsko-Niemiecki pod dyrekcją Rüdigera Bohna.   

Hymnen trzeba było choć raz w życiu wysłuchać w całości na żywo i chwała "Warszawskiej Jesieni" za stworzenie takiej możliwości. Festiwalowa publiczność doceniła ją i skorzystała z niej w nadmiarze. Fabryczna hala Warszawskiej Wytwórni Wódek "Koneser" była przepełniona, jak zwykle w znacznej części przez młodych słuchaczy.


(Mieczysław Kominek)

FotoHYMNEN

Koncert 26 września, godz. 19.30, Centrum Kultury w Dawnej Wytwórni “Koneser”

 

    

Czytaj więcej: FotoHYMNEN

Jeszcze raz flamenco

Czwartek 25 września. Drugi koncert Orkiestry Symfonicznej Radia i Telewizji Hiszpańskiej przyniósł trzy utwory hiszpańskie oraz jeden polski i jeden amerykański. Centralnym wydarzeniem był występ Juana Manuela Cañizaresa, światowej sławy gitarzysty, który był solistą w utworze Mauricia Sotelo Como llora el viento i grał na gitarze flamenco, która w klasycznej muzyce w ogóle nie występuje. Kompozytor, który studiował tradycję flamenco, korzystał z niej w wielu swoich utworach, zazwyczaj jednak w partiach wokalnych. Tutaj podjął szczególne wyzwanie, mierząc się z instrumentem – symbolem hiszpańskiej muzyki ludowej na polu współczesnego języka muzyki poważnej. Kompozytor sprostał wyzwaniu, a Cañizares czarował dźwiękiem.

 

Z pozostałych dwóch hiszpańskich utworów na uwagę zasługuje Umbra vitae José Luisa de Delása na dużą orkiestrę smyczkową, w którym usłyszałem (ZOBACZYŁEM!) najliczniejsze bodaj możliwe divisi: każdy muzyk grał własną partię, smyczki chodziły we wszystkie strony. Efektem był niemal biały szum.

 

Koncert otwierał zgrabny i przekonujący utwór Jerzego Kornowicza Zorze I „Praskie”. Jest w nim cały charakterystyczny dla Kornowicza idiom muzyki niezwykle energetycznej, barwnej, mocnej, chciałoby się nawet powiedzieć – męskiej, gdyby nie Hanna Kulenty, którą mi często na myśl przywodzi muzyka Kornowicza.

 

Zwieńczeniem kolejnego udanego koncertu tegorocznej „Jesieni” była Partita Elliota Cartera. Kompozytor obchodzi w tym roku swoje setne urodziny i chciał nawet do Polski przyjechać. Napisany w 1993 roku utwór jest znakomitą pracą orkiestrową, utrzymującą słuchacza w najwyższym napięciu przez cały czas trwania.

 

W nocy o 22.30 w hali Ośrodka Sportu i Rekreacji Ochota było sporo zabawy, o czym wiem tylko z relacji, a bawili tłumnie przybyłą publiczność beatboxerzy, których działalność, łączoną zazwyczaj z hip-hopem, określa się jako „sztukę miejskiej perkusji wokalnej”. Beatboxerzy imitują dźwięki różnych instrumentów albo urządzeń elektronicznych. Beatboxerom Tik Tak i Zgas towarzyszył zespół „Kwartludium”.

 

Dzisiaj jeszcze jedno Wydarzenie Festiwalu: Hymnen Stockhausena w „Koneserze”, jutro finał intensywnego – jak zwykle – tygodnia.

 

(Mieczysław Kominek)

Fotograficzne flamenco

Koncert 25 września, godz. 19.30, Studio Koncertowe PR im. Witolda Lutosławskiego

 

     

Czytaj więcej: Fotograficzne flamenco