Polmic - FB

concerts

2004 2005 2006 2007 2008
I II III IV V VI VII VIII IX X XI XII

O planowanej premierze opery tak wypowiedział się reżyser Krzysztof Warlikowski w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" (z dnia 30 grudnia 2005 roku):
Libretto jest oparte na dramacie, a ten z kolei na prawdziwych faktach z kroniki kryminalnej, podobnie jak "Roberto Zucco" Koltesa, którego kiedyś wystawiałem. To nie jest podniosła historia Don Carlosa i jego ojca Filipa oraz macochy Elżbiety, tylko mężczyzny, który zabija starszą kochankę gdzieś w polu, a może na klatce schodowej. (…)Wozzeck jest fryzjerem, czyli najemnikiem drugiej kategorii. Tak było zawsze: cyrulik kojarzy mi się z krwią, pijawkami, fryzjer z włosami - tym co nieczyste. Od pewnego czasu zawód ten stał się domeną środowiska gejowskiego. W tle konfliktu Marii i Wozzecka pojawia się problem bycia prawdziwym mężczyzną. On nim nie jest, a Tamburmajor, kochanek Marii - jak najbardziej, imponuje jej. Presja społeczna sprawia, że Wozzeck nie może żyć ze swoją kobietą, czuje się gorszy. Maria nie jest też jego żoną, mają nieochrzczone dziecko. To kolejne powody, żeby ludzie nim gardzili. Można powiedzieć, że Wozzeck staje się mężczyzną, dopiero wtedy, kiedy zabije niewierną Marię. Prawo tego zabrania, obyczaj nakazuje.
(…) Berg jest dla mnie kompozytorem wyjątkowym dzięki radykalnemu myśleniu o operze. Ale czy mogę powiedzieć, że lubię go słuchać w domu? Niekoniecznie. Kiedyś lubiłem słuchać oper w domu, teraz już nie. To gatunek stricte sceniczny. W pełni może zabrzmieć dopiero w teatrze.


Jacek Kaspszyk o premierze w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" (z dnia 30 grudnia 2005 roku):
Osiemdziesiąt lat temu "Wozzeck" wymagał żmudnych przygotowań, gdyż pisany był językiem absolutnie nowym na ówczesne czasy. Dla orkiestry i solistów stał się karkołomnym zadaniem. Dziś powiedziałbym, iż mieści się wśród dzieł o średnim stopniu trudności. Oczywiście muzycy niezbyt obeznani z jego estetyką mogą mieć początkowo pewne problemy. Nie sądzę jednak, żeby Alban Berg był trudniejszy od tworzącego w tych samych czasach Richarda Straussa, ale ten drugi mimo wszystko posługiwał się łatwiejszym językiem. (…) nikt inny poza Bergiem nie osiągnął takiej symbiozy słowa, teatru i muzyki. Konstrukcja wszystkich scen jest perfekcyjnie zamknięta, nie ma ani jednej niepotrzebnej nuty, każda określa słowa, wrażenia, reakcje bohaterów. Berg był wrażliwym człowiekiem, więc wszystkie jego wskazówki interpretacyjne nie mają wyłącznie warsztatowego znaczenia, on bardziej odwołuje się do wrażeń, próbuje określić skalę potrzebnej ekspresji. Chciał, by ta muzyka naprawdę żyła, żeby nie odczytywać jej po akademicku. A pierwsze odczucie, iż mamy do czynienia na przykład ze skomplikowanymi rytmami, ustępuje po paru próbach, gdy muzycy wejdą w świat Berga. Nie sądzę też, by dziś mógł kogokolwiek szokować. Myślę, że jego druga opera, "Lulu", byłaby trudniejsza dla publiczności, może nie scenicznie, ale muzycznie z pewnością. "Wozzeck" jest, jeśli można użyć takiego sformułowania, napisany prościej. (…)
Bardzo kocham to dzieło. Lubię tzw. drugą szkołę wiedeńską i mam ogromną satysfakcję, dyrygując utworami Berga, Schönberga czy Weberna, także Mahlera lub Zemlinsky'ego. Ale to, co u Mahlera rozgrywa się przez pół godziny, w "Wozzecku" dzieje się w ciągu kilku minut. A ekspresja jest ta sama. Co prawda, do tej pory miałem okazję prowadzić jedynie koncertowe wykonanie tej opery, a niewątpliwie ten rodzaj prezentacji w przypadku "Wozzecka" jest uboższy od wersji scenicznej. Na estradzie zdecydowanie brakuje teatru.

Back